Artur

ARTUR

Mankietowa resekcja żołądka

"TO JEST CIĄGŁA WALKA Z WŁASNĄ GŁOWĄ."

Rozmowa z Arturem Jeschke (l. 52) z Piły, który przeszedł zabieg mankietowej resekcji żołądka. W krytycznym momencie ważył ponad 148 kilogramów. Po operacji schudł ponad 50 kilogramów.

Redakcja: - Jak się zaczął Pański problem z wagą?

Artur Jeschke: - W młodości prowadziłem bardzo intensywny tryb życia; grałem w piłkę w klubie, jeździłem na rowerze. Po skończeniu studiów zacząłem pracę biurową i właśnie wtedy zaczęły się problemy z nadwagą. To było w 2001 roku. Naprzeciwko mojego biura był sklep. Zajadałem stres drożdżówkami, batonikami. W 2007 roku, kiedy jeszcze pracowałem w Pile, nabawiłem się przepukliny brzusznej, której z powodu strajku w szpitalu nie chcieli zoperować na miejscu. I tak trafiłem do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie. Przy okazji okazało się, że jest możliwość podjęcia tutaj pracy. Był nawet hotel dla pracowników. Przeprowadziłem się więc. Niestety, dalej przybierałem na wadze, zwłaszcza w pierwszych miesiącach pobytu w Warszawie. Moja rodzina została w Pile. Ja byłem sam w hotelu, oddalonym od miejsca pracy zaledwie kilkaset metrów. Kiedy wracałem zmęczony do domu, miałem już tylko ochotę siąść przed telewizorem i zjeść kolację.

Redakcja: - Kto wpadł na pomysł operacji bariatrycznej?

A.J.: - Próbowałem się odchudzać, stosowałem różne diety. Ale każda z nich wymagała wielu wyrzeczeń i niestety kończyła się w moim przypadku efektem jo-jo. Prowadziłem siedzący tryb życia. Przy pewnej wadze człowiek traci ochotę na jakąkolwiek aktywność. Pociłem się, bardzo szybko się męczyłem. Dodatkowo, ze względu na kontuzje z czasów młodości bolały mnie stawy, puchły kostki. Na operację namówili mnie koledzy. Zgłosiłem się na konsultację do profesora Paśnika. W dniu przyjęcia do szpitala ważyłem 148 kilogramów i miałem 44,7 BMI plus podwyższone ciśnienie. Przed operacją przeszedłem gruntowne badania, rozmawiałem też z dietetyczką. Udzieliła mi rad, które okazały się bardzo pomocne, zwłaszcza w pierwszych dniach i miesiącach po operacji. Sama operacja daje spadek masy ciała, ale potem trzeba się rygorystycznie trzymać zasad żywienia.

Redakcja: - Jakie to zasady?

A.J.: - Przede wszystkim nie można rozpychać żołądka. Ja jem bardzo małe posiłki: pół kromki chleba, kanapkę, herbatę. Biorąc to pod uwagę, szczególnie trudno jest mi na przykład u kogoś na imieninach, kiedy stół jest bogato zastawiony i ma się ochotę skosztować wszystkiego. Ale ja pamiętam, że jeśli zaspokoję łaknienie, muszę postawić sobie szlaban.

Redakcja: - Ile razy dziennie Pan je?

A.J.: - Co trzy, cztery godziny. Przed chwilą podgrzałem sobie pół gołąbka.

Redakcja: - Tak wygląda Pański obiad?

A.J.: - Tak. Pół kartofla, kawałek mięsa, trochę sałatki… Albo zupa z połową bułki. To wszystko.

Redakcja: - Czy są jakieś produkty, których absolutnie nie może Pan spożywać?

A.J.: - W pierwszych miesiącach po operacji miałem ścisły reżim. Pierwsze dwa tygodnie mogłem spożywać tylko płynne pokarmy: kaszka na wodzie, później na mleku, i to dosłownie dziecięce porcje. To było frustrujące. Czułem, że mój organizm jest osłabiony. Pamiętam, że po operacji pojechałem do żony do Piły. Samo przejście z pokoju do toalety sprawiło, że miałem zawroty głowy. Wyrównanie przyszło po jakichś dwóch tygodniach.

Redakcja: - Jest Pan trzy lata po operacji. Jakie teraz ma Pan BMI?

A.J.: - 29,1, przy czym prawidłowe jest 25. Ważę teraz w granicach 96 kilogramów.

Redakcja: Czyli schudł Pan 50 kilogramów w ciągu trzech lat?

A.J.: - Schudłem 52 kilogramy. Mogę powiedzieć dokładnie, bo ściągnąłem sobie specjalny program do kontroli wagi. W przeddzień operacji, czyli 15 kwietnia 2013 roku ważyłem 148, 2 kilogramów, a już 28 maja ważyłem 119 kilogramów, co dawało 36 BMI. Pierwszy raz poniżej 100 kilogramów ważyłem 19 października, to jest pięć miesięcy po operacji; waga spadła mi wtedy do poziomu 99,7 kilogramów. Od tamtej pory w zasadzie trzymam wagę.

Redakcja: - Jest Pan zadowolony, że przeszedł operację?

A.J.: - Oczywiście. Operacja zmieniła wszystko. Odzyskałem chęć do życia, zacząłem chodzić na basen, jeździć na rowerze. Staram się unikać życia towarzyskiego, bo to – jak już mówiłem – wiąże się ze zbyt dużą pokusą jedzenia. Unikam gazowanych napojów, ale pijam wino. Trzeba jednak pamiętać, że po operacji zmniejszenia żołądka wypicie dwóch kieliszków alkoholu powoduje, że człowiek jest pijany. I to kolejny powód, dla którego unikam życia towarzyskiego. Głupio jest przecież wypić dwa kieliszki i zasnąć w fotelu.

Redakcja: - Czy dostrzega Pan jakieś inne niedogodności?

A.J.: - Brak pragnienia. Muszę się zmuszać do picia. Jak rano wypiję, mogę cały dzień nic nie pić i nie czuć pragnienia. Muszę to kontrolować na równi z dietą Pamiętam 18. urodziny syna. Poszliśmy całą rodziną do baru sushi, które zresztą uwielbiam. Zjadłem może pięć kawałków tego sushi i …zwymiotowałem. Dlatego teraz próbuję unikać sytuacji, które mogą spowodować dyskomfort. To jest ciągła walka z własną głową.

Referenced path does not exist