IWONA

Operacja bariatryczna

"CHCĘ ODZYSKAĆ ZDROWIE DLA RODZINY."

Rozmowa z Iwoną Obarzanek (l.40), która z powodu problemów z tarczycą zaczęła gwałtownie tyć. Dla ratowania zdrowia zdecydowała się na operację bariatryczną. W ciągu pierwszego tygodnia po zabiegu schudła 3 kilogramy.

Redakcja: - Kiedy zaczęły się Pani problemy z wagą?

Iwona Obarzanek: - W 2005 roku, kiedy zaczęła mi szaleć tarczyca. Zdiagnozowano niedoczynność tarczycy. Przez długi czas nie byłam w stanie jej ustawić. Miałam pecha, że trafiłam na endokrynologa, który „zabawił się moim ciałem”. Byłam przygotowywana do ciąży. Ale przy TSH rzędu 5 nie ma możliwości, żeby zajść w ciążę i ją utrzymać. Przyjmowałam zastrzyki hormonalne; trzy porcje po siedem dni. To był dla mnie duży wydatek. Jedna dawka kosztowała około tysiąca złotych. Taka sytuacja ciągnęła się co najmniej trzy lata. Dopiero jak całkowicie zatrzymała mi się woda w organizmie i wszyscy już widzieli, coś ze mną nie tak (mimo że ja sama byłam ślepo zapatrzona w tę terapię), trafiłam do innego endokrynologa. Przyjaciółka z poprzedniej pracy skierowała mnie do dr Małgorzaty Czetwertyńskiej. Trafiłam do niej z wynikami krwi 60-letniej kobiety, a miałam wtedy 29 lat. Wyrównywanie mojego organizmu zajęło pani doktor rok. W 2009 roku zaszłam w ciążę. Urodziłam zdrowego synka. Dwa lata później zaszłam w drugą ciążę i urodziłam zdrową córeczkę. Dzięki temu mam dwójkę wspaniałych dzieci.

Redakcja: - Cały czas leczy Pani niedoczynność tarczycy?

I.O.: - Cały czas przyjmuję leki, ale teraz już tarczycę mam unormowaną. Ale dodatkowe kilogramy pozostały. W 2003 roku ważyłam 50 kilogramów. Potem zaczęłam gwałtownie tyć. Dzięki doktor Czetwertyńskiej zahamowałam ten proces, a nawet schudłam około 3-5 kilogramów. Po drugiej ciąży też nie wróciłam do swojej pierwotnej wagi.

Redakcja: - Próbowała Pani jakichś aktywności sportowych?

I.O.: - Chodzę na basen, dużo jeździmy z dziećmi na rowerach. W tym roku córka, która niedługo skończy 5 lat nauczyła się jeździć na dwóch kółkach. Ale co z tego, skoro mam pracę siedzącą. Jeszcze do niedawna spędzałam przed komputerem po kilkanaście godzin, a to nie sprzyja utracie wagi. Mam nadciśnienie i cukrzycę typu 2, którą leczę od 2009 roku.

Redakcja: - Jakie ma Pani w tej chwili BMI?

I.O.: - 39,5.

Redakcja: - W końcu zapadła decyzja o zabiegu bariatrycznym…

I.O.: - Tak. Zgłosiłam się do punktu konsultacyjnego. Skierowano mnie do profesora Paśnika. Przeszłam szereg badań, m.in., USG jamy brzusznej, żył, i tak dalej. Miałam też konsultacje u dietetyka i psychologa. Musiałam schudnąć, żeby zostać zakwalifikowana do operacji. Moje BMI wynosiło wtedy 42,5. Przeszłam na dietę, wprowadzoną przez dietetyka. Udało się. Schudłam 5 kilogramów w ciągu pół roku. Te wszystkie konsultacje, rozmowy ze specjalistami bardzo dużo mi dały. Sprawdzano, czy jestem w stanie podjąć walkę, czy też po wyjściu ze szpitala szybko wrócę do poprzedniej wagi.

Redakcja: - Dlaczego zdecydowała się Pani na zabieg?

I.O.: - Jestem mamą małych dzieci, a przy moich schorzeniach, zwłaszcza nadciśnieniu różnie się to może potoczyć. Chciałabym wspierać moje dzieci jak najdłużej i zapewnić im przyszłość. Wiem, że po operacji zarówno problem nadciśnienia jak i za wysokiego cukru znikną. Nie powiem, wygląd też się liczy, ale nie ma pierwszorzędnego znaczenia. Najważniejsze jest zdrowie. Chcę je odzyskać dla dzieci, dla rodziny.

Redakcja: - Jak znosi Pani pierwsze dni po operacji?

I.O.: - W ciągu pierwszego tygodnia po zabiegu schudłam 3 kilogramy, co nie jest złym wynikiem, zważywszy wagę wyjściową. Wróciłam już do domu, a jak wiadomo nie ma lepszego lekarstwa jak bliscy. Czuję się dobrze, stosuję się do zaleceń, nie mam żadnych dolegliwości (poza szwami). A co diety? Nie jest źle. Można jeść jogurt, maślankę, pierś z kurczaka zmiksowaną z marchewką. Oczywiście, wszystko, w odpowiednich proporcjach. Pędzę na górę do córeczki, bo syn z tatą na basenie, a ona czeka na Mikołaja…

Referenced path does not exist